W ubiegłym tygodniu stanęłam przed zupełnie nowym wyzwaniem. Potrzebowaliśmy zaproszeń na chrzest córki. Chciałam zamówić jakieś fajne, spersonalizowane zaproszenia w sieci, ale niestety gdy się wreszcie zajęłam tematem, okazało się, że nie zdążą do nas dotrzeć przed końcem tygodnia. Wpadłam więc na pomysł, że spróbuję sama coś wykombinować. W sklepie papierniczym kupiłam dwa dziurkacze, kolorowy papier, klej i oto są zaproszenia:


Trochę nie w moim stylu, bo takie słodko-cukierkowe, ale chciałam, aby pasowały tematycznie do okazji. Pobieżnie przeszukałam internet w poszukiwaniu inspiracji w dziedzinie scrapbooking i card making, i tak trafiłam na genialny sposób składania kartek, tzw. napkin fold, czyli "złożenie na serwetkę". Spodobało mi się od razu, bo po rozłożeniu wygląda jak patchwork, więc w sumie pomimo, że post nie jest o szyciu, to jednak nie odbiegam aż tak daleko od tematu:D


Skoro serwetka, to pomyślałam, że fajnie byłoby ozdobić brzeg kartki jakimś ażurowym wzorem. Kupiłam więc wspomniany dziurkacz brzegowy.  Poskąpiłam jednak pieniędzy na dziurkacz narożnikowy (bo jakoś wydaje mi się, że nie ma aż tylu zastosowań, więc marna z niego inwestycja), a w związku z tym musiałam kombinować, jak tu zrobić narożnik używając tylko dziurkacza brzegowego. Trochę mierzenia, liczenia, testowania i poprawek, i tak oto wyszedł całkiem fajny narożnik. Opracowaną w ten sposób technologię wykorzystałam również na rozetce zdobiącej opaskę, tylko oczywiście w mniejszej skali.


Po przygotowaniu serwetek z jednego kawałka papieru przyszedł czas na gięcie. Następnie wycinanie i przyklejanie trójkątów, a na końcu drukowanie treści zaproszenia. Do cięcia i bigowania (robienia rowków do zginania) bardzo przydały się moje narzędzia do krojenia tkanin. Okazuje się, że mata, linijki i nóż krążkowy świetnie nadają się też do krojenia papieru, co znacząco przyspieszyło pracę.


Wisienką na torcie były ozdobne, kolorowe motylki. Do ich wycięcia użyłam innego dziurkacza. Nie potrafię usprawiedliwić wydatku tych paru złotych na dziurkacz, który nie robi nic, poza wycinaniem mikroskopijnych motylków:) Czasem po prostu trzeba pójść za głosem serca. Chcę motylka i koniec:) Ale czyż nie wygląda uroczo?