Dziś krótko i konkretnie: mata do zabawy dla Młodej gotowa! Kto nie jest na bieżąco, może zajrzeć tutaj.


Leżakowała sobie spokojnie w czeluściach szafy, czekając, aż przyjdzie paczka ze stopką z górnym transportem. Następnie leżakować musiała stopka - w końcu do wszystkiego trzeba dojrzeć;) No a gdy wreszcie wypróbowałam nową stopkę, to już nie mogłam przestać i teraz szyję nią wszystko, co się da:D Jest rewelacyjna!



Matę przepikowałam w kratkę, aby bardziej uwidocznić podział na kwadraty. Teraz mogę się przyznać, że pierwsza była lamówka - zakochałam się od pierwszego wejrzenia, i już wiedziałam, że mata będzie w gamie niebiesko - zielonej. Wszystko co działo się później, było już tylko konsekwencją tego zauroczenia:)



Zdecydowałam też, za radą mojego Męża, aby spód uzupełnić o dodatkową warstwę tkaniny. Nie mam pojęcia co to, kiedy i gdzie zostało kupione, ale wygrzebałam to w szafie mojej Mamy i wiedziałam, że kiedyś w końcu się przyda. Na moje oko to bawełniane płótno, dość luźno tkane, stylizowane na tkaninę lnianą. Wybrałam ją, bo jest dość chropowata, a chodziło przecież o to, aby jak najmniej ślizgała się po podłodze.


Mata gotowa:) Teraz przechodzi do fazy testów, gdzie dokładnie sprawdzi ją pełzający niemowlak. Spodziewamy się ślinienia, szarpania i wydrapywania pracowicie naszytych przez matkę kwadratów. Niech sobie matka nie myśli, że dopuszczalne jest jakiekolwiek partactwo! :D

Ostatnio spod mojej igły wychodzą głównie poduszki (mam nadzieję, że już niedługo przerwę tę poduszkową spiralę...;) Te, które chcę Wam dziś pokazać, powstały z myślą o trzydziestych urodzinach naszej przyjaciółki. Poprosiła tylko, aby były w kolorze bordo i pasowały do białej sofy. Tak oto powstały dwie, dość duże, bo o wymiarach blisko 50 cm x 70 cm, patchworkowe poduchy.




Najpierw powstał projekt. Chciałam wykorzystać klasyczne patchworkowe bloki - tym razem wybór padł na wariację na temat nine - patch'a czyli window pane oraz bloku log cabin. Pierwszy wzór to nine - patch pocięty na cztery równe części zszyte ze sobą ponownie w różnych konfiguracjach. Drugi powstaje z dwóch rodzajów bloków log cabin (w odwróconych kolorach) i pozszywanych na przemian. Spostrzegawczy czytelnik zauważy, że projekt zakładał po osiem bloków na każdą poduszkę. Proporcje i wielkość rzeczywistych poduszek wymusiły przycięcie projektu do sześciu bloków.





Dość niefortunnie (?!) złożyło się, że wzory te w wybranych przez jubilatkę kolorach wyglądają odpowiednio jak flaga Danii i szachownica lotnicza, ale A. zapałała do tego projektu taką miłością, że nie sposób było ją od niego odwieść. No cóż - chciała to ma! :D

Skoro patchwork z głowy, to przechodzimy do pikowania. Oj, pikowałam, i pikowałam, i trwało to całe wieki, a może nawet dwa tygodnie... A to duże było, i gęsto pikowane, i na dodatek sztuk dwie...

W pierwszej poduszce bordowe okienka przepikowałam w kratkę pod kątem  45st, a potem z wolnej ręki białe obramowania przepikowałam w takie tam esy - floresy.



Drugą pikowałam w całości z wolnej ręki. Wszystkie elementy bordowe pokryte są wzorami. Chciałam, aby białe elementy optycznie "wystawały" więc przepikowałam tylko przy szwie. Efekt odczuwalny jest zwłaszcza w dotyku:)



Z bliska wygląda to tak:



Tył poduszek to osobna, długa historia. A. bardzo spodobała się tkanina z mojego wcześniejszego projektu, mianowicie te kwiatowe, barokowe wzory. Odradzałam jej uparcie, bo nie lubię się powtarzać:) Namówiłam ją na inną tkaninę, kupiłam i stwierdziłam, że jednak zupełnie nie pasuje, bo w rzeczywistości kolory wyglądają nieco inaczej niż na zdjęciu. No cóż, może to i lepiej, bo ostatecznie wróciłam do pierwotnego pomysłu z barokowym wzorem i to był chyba strzał w dziesiątkę:) No i A. będzie sobie teraz wzdychać z uwielbieniem i do frontu, i do tyłu poduszek:D



Cieszę się bardzo, że A. jest zadowolona, poduszki się spodobały i zamieszkały w swoim nowym domu na nowej sofie, ale jeszcze bardziej się cieszę, że szczęśliwie dobrnęłam do końca. Ufff! :D