Dostałam ostatnio wiadomość, że moja przyjaciółka ze szkolnej ławki wpadnie niedługo w odwiedziny. Cieszy mnie to niezmiernie więc postanowiłam czym prędzej dokończyć rozpoczęty niedawno projekt - poduszkę dla jej córeczki:)


Patchwork powstał bardzo szybko pod wpływem impulsu, a właściwie pierwszych wiosennych promieni słońca. Po prostu chwyciłam trzy śliczne kwieciste tkaniny, dobrałam kilka pasujących solidów i ułożyłam wzór w cegiełki. Zszywanie patchworka na szczęście nie było wymagające, bo nie trzeba było uważać na schodzenie się szwów, a to wszystko dzięki obramowaniu z żółtych pasków. Potem projekt odłożyłam na jakiś czas, bo zabrakło mi pomysłu na wykończenie poduszki. Gdy dowiedziałam się, że goście już prawie w drzwiach, to pomysł po prostu pojawił się głowie - pikowanie w kwiatki! Jakże oryginalnie;)


Pikowałam z wolnej ręki. Dawno już tego nie robiłam, więc z przyjemnością przypomniałam sobie ile przy tym frajdy:) Oczywiście widzę mnóstwo niedociągnięć, bo nie wszystko mi jeszcze wychodzi idealnie, ale przecież NIE WSZYSTKO MUSI BYĆ IDEALNIE, jak powiedziała mi kiedyś pewna mądra kobieta;) I choć nie mogłam w to uwierzyć, to jednak z czasem dotarło do mnie, że to jednak prawda. Od tamtej pory codziennie to sobie powtarzam. Taki prosty przepis na szczęście - cieszyć się z tego co się ma i wiedzieć kiedy odpuścić. No ale my tu gadu gadu, a to nie jest blog o życiu, tylko o szyciu, więc wracam do tematu, choć nie ukrywam, że żywię nadzieję, iż w ten pokrętny sposób udało mi się odciągnąć Waszą uwagę od fuszery;) Podobno pomagają w tym również zdania wielokrotnie złożone:D


Tył poszewki uszyłam z pięknej tkaniny w damaszkowy wzór w kolorze morskim a żółta lamówka koresponduje z patchworkiem.



Mam nadzieję, że poducha przypadnie Młodej Damie do gustu. Mocno trzymam kciuki:)


EDIT: Jednak wiosna. Widziałam na własne oczy :)

Witam Was wiosennie po dłuższej przerwie:)

Nadszedł wreszcie czas na cathedral window. Napatrzyłam się kiedyś na piękne realizacje tego klasycznego wzoru i był on na mojej długiej liście rzeczy do uszycia. Użyłam go do ozdobienia frontu poduszki dla mojej córeczki, stąd dość dziewczęce i wiosenne kolory.



Nawet nie bardzo musiałam się zmuszać do użycia różu;) Po prostu w połączeniu z kontrastową limonką kojarzy się z wiosenną łąką i zabawą na świeżym powietrzu. Z tego też powodu do solidów dobrałam tkaniny z motywem drobnych kwiatków. Całość jest tak słodka, że nie sposób nie zdrabniać ;D



Front poduszki pełni funkcję wyłącznie ozdobną i trudno byłoby na niej spać bez odciskania sobie wzoru okna katedry na policzku, więc tył uszyłam z mięciutkiego minky. Stąd opóźnienie w realizacji - czekałam na paczkę z dzianiną.



Poduszkę wykończyłam dla odmiany wypustką. Akurat nie posiadałam w domu wypustki w kolorze limonkowym, więc wyprodukowałam ją sama, używając bladozielonej bawełny i zielonego sznurka satynowego, którego kawałek został mi jeszcze po ozdobach świątecznych (dzięki temu, że jest zielony, nie prześwituje przez dość luźno tkaną bawełnę).




Skorzystałam z dobrego tutorialu, w którym szczegółowo opisany jest każdy etap tworzenia poszewki. Projekt wymaga precyzji i cierpliwości, a przede wszystkim kilometrów tkaniny, bo moduły są wielowarstwowe. Warto jednak spróbować, bo efekt końcowy jest piękny i niepowtarzalny.



Ze względu na pracochłonność oryginalnego cathedral window powstało wiele sprytnych sposobów na uzyskanie podobnego efektu mniejszym nakładem pracy, ale nie wybaczyłabym sobie, gdybym najpierw nie uszyła oryginału:) No i jak na razie córce się poduszka podoba - wnioskuję po tym, że nie może od niej oderwać wzroku. I wygląda na to, że w smaku też jest niezła;)