Wspominałam Wam już o zamiarach uszycia odświętnej sukienki dla mojej córeczki (tutaj) i po całkiem zadowalającym prototypie przyszedł czas na tzw. kreację właściwą. Zamiast jednej uszyłam dwie, bo wiadomo, że z dziećmi nic nie wiadomo;) Jedna na część oficjalną imprezy, tzn. ślub, a druga balowa, czyli do tańca:) Obie powstały z polskiej bawełny pościelowej, bo stwierdziłam, że nie ma co inwestować w sukienkę na jedno wesele, skoro Młoda i tak zaraz z niej wyrośnie. Sukienki w rozmiarze około 74-80, czyli na moje ośmiomiesięczne dziecię.


Pierwsza granatowo-biało-czerwona w kropki. Sukienka jest zakładana "przez nogi", tzn. wystarczyły dwa guziki na ramionach jako zapięcie. W kwestii podstawowej konstrukcji sukienki posiłkowałam się świetnym wideo-tutorialem. W przypływie geniuszu uszyłam żabot i oblekłam guziczki:D Do tego uszyłam kokardę do włosów, która jest zamocowana na zwykłej spince.

Przód i tył sukienki:

Zbliżenie na detale:



 Druga sukienka jest biało-szara w drobny wzór szachownicy. Wzniosłam się tu na wyżyny mojego krawiectwa ubraniowego: pierwszy raz uszyłam kołnierzyk typu bebe, do tego rękawki z bufkami i falbanką, kontrafałdy i delikatna batystowa podszewka, a także zapięcie na zamek kryty. No i oczywiście kokarda do dopełnienia outfitu, a jakże:)

Przód i tył sukienki:

Zbliżenie na detale (na ostatnim zdjęciu lewa strona sukienki):


To teraz czas na jakiś patchwork, bo już mnie dopadły nowe pomysły:) Już zacieram ręce, ostrzę nóż krążkowy i rozgrzewam maszynę...:D


Nadrabiam zaległości i śpieszę pokazać Wam, co uszyłam już prawie miesiąc temu, mianowicie zestaw trzech małych pojemniczków na drobiazgi, np. biżuterię, w cudownych odcieniach wrzosu i lawendy. Do tego zewnętrzna tkanina w stemple pocztowe kojarząca się z podróżami i mamy klimat iście prowansalski:)




Uszyłam je według tutorialu "Sewing in a Straight Line by Brett Bara – How to Sew a Round Bowl with Straight Lines Only", więc nie będę opisywać szczegółów wykonania. Dodam tylko, że autorka wzoru zachęciła mnie optymistycznym "zajmie Ci to kilka minut", ale najwidoczniej to nie był mój dzień, bo wszystko co mogło, poszło nie tak i męczyłam się chyba ze trzy godziny:/ Ale tak to już jest, że najprostsze projekty są najbardziej podstępne;) Dużo czasu zajmowała wymiana kolorowych nici (inna nić górna i dolna, inna dla każdego pojemniczka). Gdyby ktoś miał ochotę się zmierzyć z tym projektem, to dla zaoszczędzenia czasu polecam uszyć wszystkie pojemniczki z tej samej tkaniny wewnątrz i na zewnątrz, choć efekt już zapewne nie będzie tak ciekawy.


Komplet powstał jako prezent na nowe mieszkanie i jakimś cudem udało mi się bezbłędnie wstrzelić w kolor sypialni, hehe:)




Technikalia dla szyciomaniaków: największy z pojemników ma średnicę około 17cm. Środek usztywniłam resztką grubej tkaniny ozdobnej z Ikei. Bawełna w odcieniach fioletu to Solidy Kaufmanna zakupione w Craft Fabric, natomiast tkaninę w stemple można kupić tutaj. Polecam wszystkim uzależnionym od szycia:)
Dzisiaj krótko o pierwszej sukience dla mojej młodocianej gwiazdy - sukienka w brązowe gwiazdki z niebieskimi dodatkami. Sukienka posłużyła głównie jako wprawka czy też próba generalna przed kreacją właściwą, a mianowicie sukienką na zbliżający się ślub, na który jesteśmy zaproszeni razem z córką. Miałam akurat kawałek fajnej, dobrej gatunkowo tkaniny bawełnianej, wyszperałam do niej kawałki w kolorze brązowym i niebieskim, trzy małe brązowe guziczki i udało się stworzyć śliczną, niskobudżetową kreację. Chodziło mi o to, aby sprawdzić, czy dam radę wykończyć tak małą sukienkę, bo niemowlęcy rozmiar 74 to jednak duże wyzwanie.


Tył sukienki zapinany na guziki, przód ozdobiony brązowo - niebieską szarfą.




Dół obowiązkowo rozkloszowany, zatem nie obyło się bez zakładek:)


Rozpięcie tylko na pleckach byłoby niewystarczające, więc musiałam przedłużyć je poniżej talii. Udało mi się jakoś wybrnąć, chociaż pewnie niejedna profesjonalna krawcowa złapałaby się za głowę:D Nieważne. Ważne, że działa, hehe:)




Tutaj foto w trakcie pracy nad ostatnimi detalami.


Dół wykończyłam niebieską lamówką....


.. dziurki, na szczęście, potrafi obszywać maszyna (ale zawsze drży mi ręka gdy je rozcinam, bo wiem, że saper myli się tylko raz) ...


...a rękawki i dekolt wykończyłam pliską. Tu też było kilka pułapek, ale człowiek uczy się na błędach, prawda?


Całość zajęła łącznie kilka godzin, więc, w porównaniu do innych moich projektów, całkiem niedużo;) Kolejne projekty sukienek już dojrzewają w mojej głowie. Oj, będzie się działo:)